Po znakomitym debiucie w MMA Mariusz Pudzianowski nie może opędzić się od propozycji kolejnych walk.
Rywale pchają się drzwiami i oknami, ale Dominator wybierze ich sobie sam.
Jak minął sylwester?
Mariusz Pudzianowski: - Byłem w pracy. Pilnowałem, żeby goście w mojej sali "U Pudziana" w Białej Rawskiej dobrze bawili się do białego rana.
Czy grypa już panu nie daje się we znaki?
- Złego licho nie bierze. Już zapomniałem o tym, że z wysoką gorączką musiałem kilka dni spędzić w łóżku.
Co pana zatem czeka w najbliższym czasie?
- Wybieram się na parę dni do USA, żeby trochę odkurzyć mieszkanie, które tam mam.
A pod względem sportowym?
- Nie robię sobie wolnego. Zasuwam ile się da. Spędzam wiele godzin na warszawskim AWF na intensywnym treningu.
Z tymi samymi ludźmi, którzy przygotowali pana do zwycięskiego 44-sekundowego pojedynku z Marcinem Najmanem?
- Tak, z tymi samymi. Mam do nich pełne zaufanie. To fachowcy najwyższej klasy.
Kiedy stoczy pan kolejną walkę?
- Sprecyzowanych planów jeszcze nie mam, ale nie jest wykluczone, że w marcu wyjdę na ring w USA, a w maju w Polsce. Ten rok chcę jednak przede wszystkim poświęcić na intensywny trening.
W przyszłym roku zamierzam pokazać, że potrafię skutecznie walczyć z najlepszymi.
Źródło: Express Ilustrowany